Dwujęzyczność zamierzona – co to takiego?

dwujęzyczność-zamierzona

Marzycie o tym, by wasze dziecko biegle mówiło w dwóch lub więcej językach? Szukacie inspiracji, by waszym domu zagościł dodatkowy język? Chcecie zapewnić swojemu dziecku “lepszy start” i sprawić, by w przyszłości nie miało barier przed mówieniem w nieojczystym języku?

Jeśli tak, powinniście zapoznać się z pojęciem “dwujęzyczności zamierzonej”. Coraz więcej rodziców decyduje się w ten sposób wychowywać swoje maluchy – w tej grupie jestem także ja i moja dziewięciomiesięczna córeczka Wiola. Czym zatem jest dwujęzyczność zamierzona?

Dwujęzyczność zamierzona

Słownikowa definicja dwujęzyczności oznacza umiejętność komunikatywnego posługiwania się dwoma językami. W zależności od tego, w jaki sposób stajemy się dwujęzyczni, bilingwizm możemy podzielić na naturalny lub zamierzony.

Dwujęzyczność naturalna, jak sama nazwa wskazuje, polega na naturalnym, niewymuszonym przekazywaniu dziecku dwóch (lub więcej) języków. Jest ona czymś oczywistym w przypadku małżeństw mieszanych czy rodzin, które zdecydowały się zamieszkać za granicą.

Dwujęzyczność zamierzona to dwujęzyczność, którą świadomie wprowadzamy w życie dziecka. Żyjemy w państwie, w którym dominuje język polski, ale decydujemy, że będziemy rozmawiać z dzieckiem także w innym języku czy językach. Z premedytacją tworzymy odpowiednie warunki, by dziecko mogło nauczyć się tych języków.

Taka odmiana bilingwizmu była nazywana wcześniej dwujęzycznością sztuczną czy nienatywną. Określenia te wydawały się jednak nieodpowiednie z powodu ich negatywnego wydźwięku. Termin “intentional bilingualism” pojawił się po raz pierwszy w pracach słowackich lingwistów i był używany w bardzo wąskim gronie. Brak pejoratywnego ładunku znaczeniowego sprawił, że Aleksandra Lazar, filolożka angielska i mama dwójki dzieci wychowywanych wielojęzycznie, przetłumaczyła ten termin na polski jako “dwujęzyczność zamierzona” i wprowadziła go do naszego języka, zastępując pozostałe określenia. Miało to miejsce po raz pierwszy podczas Konferencji Languages&Emotions 2016, gdzie wygłosiła wykład “Dwujęzyczność zamierzona – teoria i praktyka”.

Wielu z nas porozumiewa się nie tylko w języku polskim, ale ma znajomość co najmniej jednego języka obcego. Jak go wprowadzić w życie naszego malucha? Jak sprawić, by płynnie się w nim porozumiewał? Przede wszystkim rozmawiać w tym języku z dzieckiem. Tylko jak i kiedy?

Jaką strategię przyjąć?

Z pomocą przychodzi nam co najmniej kilka najpopularniejszych strategii:

  • OPOL = one person, one language

Jeden rodzic cały czas zwraca się do dziecka w jednym języku, a drugi w drugim – niezależnie od sytuacji. Podział obowiązuje w domu i poza nim. Przykładowo ja zwracam się do córki zawsze w języku angielskim, a mój mąż po polsku. Każdy z nas ma przypisany do siebie język. Strategia świetnie sprawdza się szczególnie w przypadku, gdy jeden z partnerów ma lepszą znajomość języka obcego.

  • ML@H = minority language at home

W dosłownym tłumaczeniu “język mniejszościowy w domu”. W przypadku dwujęzyczności zamierzonej strategia ta polega na używaniu języka obcego w domu, a poza nim przełączaniu się na język dominujący w danym kraju. Przykładowo mój mąż i ja rozmawiamy z córką w domu zawsze po angielsku, lecz idąc na zakupy lub na plac zabaw, zwracamy się do niej po polsku.

  • T&P = time and place

Strategia czasu i miejsca oznacza, że języka obcego używamy wyłącznie w określonym czasie i/lub miejscu. Na przykład po angielsku rozmawiamy zawsze w weekendy, wieczorami, na spacerze lub w kuchni czy podczas wycieczek.

  • MLP = mixed language policy

Strategia mieszana czyli żonglowanie powyższymi technikami i przełączanie się z języka na język w zależności od sytuacji.

W naszym domu staramy się realizować metodę OPOL. Ja zwracam się do córeczki w języku angielskim, a mój mąż w polskim. Czasami zdarza się nam jednak mieszać metody i naginać zasady. Od czasu do czasu to mąż czyta bajkę po angielsku, a ja przechodzę na polski, gdy jesteśmy na spacerze. Ważne są tutaj przede wszystkim chęci, a nie zaciekłe trzymanie się konkretnej metody. Wychowywanie dziecka w dwujęzyczności zamierzonej powinno być przede wszystkim przyjemne. I dla dziecka i dla nas. Nie róbmy niczego na siłę.

Warto przytoczyć tutaj opinię doktor Soni Szramek-Karcz z Uniwersytetu Śląskiego, która badała dwujęzyczność zamierzoną w polskich rodzinach na przestrzeni lat. Według niej, chcąc wychować dziecko bilingwalne, powinniśmy kierować się “strategią serca”. Oznacza to podążanie za tym, co podpowiada nam intuicja, obserwowanie swojego malucha, dbanie o nasze wzajemne relacje, wsparcie w partnerze i dobra zabawa przy używaniu języka obcego. To ważniejsze niż jakiekolwiek ramy i złote zasady.

strategia-serca

Kiedy zacząć?

Zapoznając dziecko od urodzenia z innym językiem, sprawiamy, że zyskuje ono niepowtarzalną okazję nauczenia się wzorowej wymowy i akcentu – umiejętności, która wcale nie jest tak oczywista, a wręcz zanika po osiągnięciu pewnego wieku. Jak to możliwe?

Zjawisko to jest związane ze słuchem fonemowym. Polega on na odróżnianiu od siebie głosek, które podobnie brzmią, ale tworzą zupełnie inne wyrazy (np. polskie “góra” – “kura” czy angielskie “pat” – “bat”). Nie jest to umiejętność wrodzona. Nabywamy ją w wieku niemowlęcym pod wpływem bodźców słuchowych. Im więcej bodźców otrzymamy, tym więcej zapisze się ich na naszym “dysku twardym”. Słuch fonemowy nie jest tożsamy ze słuchem fizycznym. Możemy doskonale słyszeć, ale mieć problemy z rozróżnianiem dźwięków, tonów i melodii. Słuch fonemowy jest unikalny dla każdego języka.

Dzieci rodzą się z umiejętnością słyszenia i rozróżniania głosek występujących we wszystkich językach świata. Umiejętność ta jest szczególnie aktywna w pierwszym roku życia. To właśnie w tych pierwszych miesiącach życia dziecko ma unikalną szansę nauczyć się perfekcyjnej wymowy, melodii, tonu czy akcentu dowolnego języka świata. Co dzieje się później?

Z czasem umiejętność ta zaczyna zanikać. Mózg dziecka zaczyna profilować się pod konkretny język i zapisuje w swojej bazie tylko te dźwięki, które najczęściej pojawiały się w jego otoczeniu, a pozostałe ignoruje. Tracimy umiejętność przyswajania nowych głosek, najzwyczajniej w świecie przestajemy je słyszeć. To właśnie dlatego wielu Polaków, którzy uczyli się angielskiego w późniejszych latach, często wymawia angielskie “the” po prostu jako polskie “de”. Nie słyszą różnicy między tymi odmiennymi dźwiękami i dobierają podobnie brzmiącą głoskę w języku polskim.

Łatwo więc zauważyć, że im wcześniej dziecko zacznie mieć styczność z językiem obcym, tym lepiej rozwinie się u niego słuch fonemowy, a więc poprawna wymowa czy akcent.

słuch fonemowy

Zadaj mi pytanie

W tym artykule przybliżyłam nieco pojęcie dwujęzyczności zamierzonej. Chcesz wiedzieć więcej? Wychowujesz w ten sposób dziecko? Daj znać w komentarzu.

W kolejnych artykułach opowiem o tym, jak podchodzić do nauki angielskiego dzieci w wieku od 0 do 2 lat i jakie korzyści może nieść za sobą dwujęzyczność zamierzona.

Dodaj komentarz