Zastanawialiście się kiedyś nad tym, skąd biorą się Wasze emocje, decyzje i lęki? Co jeśli sięgniecie głębiej niż tylko do swojego dzieciństwa, aż do momentu, kiedy nie było Was jeszcze na świecie? “Początek wszystkiego” Marianny Gierszewskiej to prawdziwa podróż w czasie do naszych korzeni, które kształtują to, kim jesteśmy dzisiaj. Co mam do powiedzenia o tej książce?
O czym jest ta książka?
Marianna Gierszewska w “Początku wszystkiego” zabiera nas w fascynującą podróż do okresu, który większość z nas uważa za zagadkowy i tajemniczy – naszego życia prenatalnego. Pokazuje, że prenatalne doświadczenia oraz wczesne dzieciństwo mogą kształtować naszą psychikę, wpływać na to, jak się czujemy i jakie decyzje podejmujemy – świadomie lub nieświadomie. Mogą też stać się źródłem traum, które doganiają nas w najmniej oczekiwanych momentach życia.
Nasze ciało pamięta i reaguje na bodźce, które przypominają o dawnych wydarzeniach. Bodziec staje się wehikułem czasu, który w sekundę przenosi nas do traumatyzującej sytuacji, i w teraźniejszości odgrywamy już tylko naszą rolę z przeszłości. Nie wspominając już o traumach transgeneracyjnych, które potrafią być przekazywane z pokolenia na pokolenie i zaciskać nas w swoich objęciach. Trauma więzi nas i każe nam wciąż odtwarzać te same scenariusze, dopóki sami nie powiemy jej stop i już jako dorośli nie zapanujemy nad tym, co czujemy i jak chcemy się czuć.
Głęboko ufam, że chorujące i poranione części nas powtarzają raz po raz ten sam trudny wzorzec, dopóki się nad nim nie zatrzymamy i świadomie nie wybierzemy dla siebie inaczej.
– Marianna Gierszewska
Świadomość ludzkich ran
Ale dla mnie to także, a może przede wszystkim, książka o wybaczaniu, o akceptowaniu naszych bliskich i pokoleń wstecz, które również były straumatyzowane i to, jak żyły i jak żyją teraz, jest ich sposobem na przetrwanie. Ten sposób sprawdził się kiedyś, pomógł im przetrwać i przeżyć, więc nie możemy się dziwić, że dziś chwytają się swoich mechanizmów przetrwania. Łatwo jest oceniać, gdy nie patrzy się na historię człowieka, na to, co go ukształtowało, co dosłownie i w przenośni wpisało się w jego DNA.
“Początek wszystkiego” to książka dająca ukojenie, która mówi wprost o tym, by nie starać się na siłę naprawiać, ale by chcieć zrozumieć historie, które nas stworzyły i by dać innym żyć tak, jak tego chcą, albo tak jak umieją najlepiej z dostępnym zasobem środków.
To książka o tym, jak w końcu wybaczyć rodzicom, że dali nam tyle ile mogli, i ile sami mieli. Zachęca do spojrzenia na rodziców ze świadomością ich ran i przeszłych zdarzeń.
Układamy puzzle z przeszłości często po to, by wypominać swoim opiekunom, co zrobili źle, co nie tak, co mogli lepiej. Ale nie mogli lepiej. Nie ma i nigdy nie było rzeczywistości innej niż ta, którą zastaliśmy. To jesteś ty – zbudowana, zbudowany właśnie z takich historii i takich ran, z takich wydarzeń i takich doświadczeń. Albo to przyjmiesz i zaakceptujesz, albo będziesz wieść życie na wojnie, przede wszystkim z sobą.
– Marianna Gierszewska
Piękno i delikatność
“Początek wszystkiego” to książka skrajnie piękna. Jest w niej delikatność, wyrozumiałość i czułość człowieka, który przeżył cierpienie, uporał się ze swoją “górą” i jest gotowy być przewodnikiem dla innych. I jest w tej książce radość. Mimo że swojego początku nie możemy zmienić, to to, co robimy z resztą życia, należy już wyłącznie do nas.
Każdy z nas ma w sobie pełnię, całość. Każdy z nas może zagoić swoje rany. Każdy z nas może odkryć swoją sprawczość. Każdy z nas może zmienić swoje życie. Każdy z nas może wrócić z najdalszych zakątków własnej traumy. Jestem tego pewna.
– Marianna Gierszewska
Jestem na nie?
Opowiedziałam więc o tym, co w tej książce mnie zachwyca, ale w “Początku wszystkiego” pojawiają się również poglądy, z którymi nie do końca się zgadzam. Na przykład, bardzo bezpośrednia opinia na temat znieczuleń okołoporodowych. Według mnie, znieczulenia te nie są zachcianką i każda kobieta ma prawo podjąć decyzję o nich w zgodzie z sobą i dzieckiem, w zależności od swojego przygotowania i progu bólu.
Drugim wątpliwym tematem jest dla mnie wyznaczanie bardzo bezpośrednich korelacji między typem porodu a charakterem dziecka, a później dorosłego. Czy typ porodu ma wpływ na osobowość? Nie wątpię w to. Ale czy da się tak łatwo wyznaczyć te połączenia i skategoryzować ludzi na podstawie ich początku? Nie.
Czy zmienia to moją opinię o tej książce? Nie. Książka jest wybitna, to nie ulega wątpliwości, a autorka ma prawo do swojego głosu i widzenia świata. Natomiast ja mam prawo z tej książki wziąć wszystko to, co dla mnie wartościowe, a odmienne opinie poddać analizie i spojrzeć krytycznie na swoje dotychczasowe poglądy, by zrozumieć perspektywę drugiego człowieka i przyjąć ją jako słuszną lub odrzucić.
Prawdę mówiąc, trudno się dziwić, że w “Początku wszystkiego” Marianna otwarcie wyraża swoje opinie. Nie jest to bowiem książka naukowa, a raczej osobista opowieść autorki. To historia Marianny, okraszona badaniami i refleksjami z prowadzonych przez nią terapii. To jej “wyznaję”. I ja taką formę kupuję.
Nauka czy intuicja. Czy trzeba wybierać?
Innym wzbudzającym kontrowersje tematem mogą być częste odniesienia Marianny do ustawień rodzinnych Hellingera, czyli tak zwanych ustawień systemowych. Marianna wykorzystuje tę metodę terapeutyczną w swojej pracy, jednak warto wspomnieć, że wielu naukowców uważa ją za szkodliwą, czy wręcz nazywa ją otwarcie szarlatanerią. Krytycy tej metody podkreślają, że brakuje jej empirycznych podstaw i naukowego wsparcia i że bazuje ona raczej na myśleniu magicznym i intuicji.
Co myślę o ustawieniach systemowych? Ustawienia systemowe koncentrują się na jednostce, ale w moim odczuciu odnoszą się do doświadczeń uniwersalnych. Tworzą one swoisty stan hipnozy, przekonując, że historia każdej osoby jest wyjątkowa. Jednak każdy z nas, patrząc w przeszłość, może dostrzec w niej doświadczenia uniwersalne, takie jak relacja kata i ofiary, zwłaszcza gdy do systemu wprowadzamy także naszych przodków. Historia i przeszłość sięgająca pokoleń wstecz rzadko kiedy jest jednoznaczna. To raczej sieć zranień, cierpień, trudów, ale także momentów szczęścia, dobra i zadowolenia.
To sprowadza mnie do ponownego zadania sobie pytania: Czy to umniejsza tej książce? Dla mnie ani trochę, bo myślę, że temat duchowości jest bardzo indywidualny. Możemy utożsamić się z autorką w jej poglądzie lub zdystansować się do niego. Dla Marianny nauka i badania to po prostu nie wszystko. Istnieje dla niej coś więcej – intuicja, czucie metafizyczne.
Każdy ma prawo do własnego procesu gojenia, do własnego szukania odpowiedzi, jakakolwiek ta droga by nie była. Dla Marianny nie ma jednej oczywistej drogi do gojenia. Nie można więc zamykać się na żadną metodę, bo nie trzeba wybierać pomiędzy jednym a drugim. Nauka i duchowość nie muszą się kłócić. To, co klasyczne i to, co alternatywne może się uzupełniać i współpracować.
Chciałabym jednak podkreślić, że moim zdaniem ustawień systemowych nie należy brać za pewnik, że należy do nich podejść z rozwagą i ostrożnością, ze świadomością za i przeciw.
Podziel się opinią!
Podróż Marianny ku początkowi jest podróżą wielu z nas. Spotykamy się w tych wędrówkach, przecinamy ze sobą szlaki, inspirujemy i szukamy swojej drogi ku źródłu i ku końcowi. Jesteśmy w tych poszukiwaniach wolni.
Z czystym sumieniem polecam tę książkę każdemu. Śmiem nawet twierdzić, że jeśli w tym roku mielibyście przeczytać tylko jedną książkę, to niech to będzie właśnie ta.
“Początek wszystkiego” urzeka stylem, delikatnością i spojrzeniem pełnym wyrozumiałości na tych, którzy są lub którzy byli wokół nas. Uczy, jak skonfrontować się z traumą i stanąć przed sobą w prawdzie oraz jak wybaczyć i zacząć żyć jako dorosły, przytulając dziecko, które żyło w nas dotąd. To książka o szacunku i prawdzie oraz o tym, że mamy wszystko, czego potrzebujemy, by żyć tak, jak tego chcemy.
Czytaliście już “Początek wszystkiego”? Podzielcie się swoimi przemyśleniami w komentarzach.