Myślicie o wyprawie do Islandii? To świetnie! Poniżej znajdziecie gotowy plan podróży, który dopasujecie do swoich potrzeb.
Poniższy harmonogram powstał z myślą o 8 dniach zwiedzania, ale tak naprawdę to nieważne, czy odwiedzacie Islandię na 4, 5, czy 7 dni. Ten plan możecie dowolnie miksować i przestawiać dni oraz punty wyprawy tak, by odpowiadało to Waszym potrzebom.
Podpowiem Wam, co warto zobaczyć, a co możecie spokojnie odpuścić, jeśli macie mniej czasu. Przygotowałam dla Was także mapę z podziałam na dni i poszczególne atrakcje, którą możecie filtrować tak, by znaleźć najważniejsze dla Was informacje.
W tym poście opiszę plan na pierwszy i drugi dzień podróży. Z kolejnymi dniami zapoznacie się w następnych wpisach. Zatem, w drogę!
Dzień 1
Rejkiawik – Dymiąca zatoka
📌 Musicie to zobaczyć!
Dzisiaj lądujecie w Keflavíku, odbieracie samochód i jedziecie prosto do Rejkiawiku. Ten dzień możecie poświęcić na spokojny spacer po stolicy Islandii i przejście Tęczową Ulicą aż do kościoła Hallgrímskirkja. Nie zapomnijcie o rzeźbie Sólfar (Wędrowiec Słońca) oraz sali koncertowej Harpa.
Jeżeli jesteście fanami Roberta Makłowicza tak jak ja, to koniecznie wybierzcie się także na hot doga z baraniną, który polecił w jednym ze swoich programów. Miejscówka nazywa się Bæjarins Beztu Pylsur i znajduje się przy ulicy Tryggvagata 1. Działa od 1937 roku, a zasłynęła z tego, że jadł w niej sam Bill Clinton. No cóż, moim autorytetem kulinarnym pozostaje pan Robert i to właśnie z jego powodu się tam wybrałam. Warto. Jest tanio i smacznie.
Co jeśli lądujecie wieczorem i nie będziecie mieć czasu na zobaczenie Rejkiawiku? Nie martwcie się. Zwiedzanie tego miasta możecie nadrobić ostatniego dnia. Podeślę Wam wtedy namiary na pyszną zupę z homara, również poleconą przez Roberta Makłowicza. Jakżeby inaczej!
Dzień 2
Þingvellir – Park narodowy ryftu oceanicznego
❌ Możecie odpuścić
Zaraz z rana zawijacie się do oddalonego o 50 minut od Rejkiawiku Þingvellir, czyli parku narodowego ryftu oceanicznego, gdzie możecie przespacerować się po geologicznej granicy między Europą a Ameryką Północną.
Samochód zostawcie na bezpłatnym parkingu Vallakrókur (koordynaty: 64.26705, -21.10869). Jest on położony o 300 metrów wcześniej niż płatny parking P2 (1000 ISK), a możecie z niego spokojnie rozpocząć wędrówkę po parku. Oto miejsca, które zobaczycie:
- Wodospad Öxarárfoss
- Drekkingarhylur – Jezioro Topienia, do którego wrzucano skazańców.
- Lögberg – Skała Prawa, miejsce, z którego nawoływano do rozpoczęcia obrad Althing, czyli islandzkiego parlamentu. Althing jest najstarszym (ciągle działającym) parlamentem na świecie. Jego pierwsze obrady miały miejsce w X wieku, a w Þingvellir odbywały się aż do roku 1799. Później zostały przeniesione do Rejkiawiku, do budynku o nazwie Alþingishúsið (Dom Althing), lecz jego oficjalną siedzibą nadal pozostaje Þingvellir.
- Almannagjá i Flosagjá – Spektakularne szczeliny tektoniczne wypełnione krystalicznie czystą wodą.
- Silfra – Szczelina skalna zalana wodami jeziora, w której można doświadczyć nurkowania pomiędzy dwiema płytami tektonicznymi.
- Kościół Þingvellir
Jeśli interesujecie się geologią i historią, Þingvellir to zdecydowanie miejsce dla Was. Jeśli jednak bardziej interesują Was niecodzienne dzieła natury, to możecie spokojnie pominąć tę popularną atrakcję Złotego Kręgu i ruszać prosto do Doliny Haukadalur.
Dolina Haukadalur (Geysir i Strokkur) – Najsłynniejsze gejzery Islandii
📌 Musicie to zobaczyć!
Geysir i Strokkur to dwa najbardziej znane gejzery Islandii, leżące w obszarze geotermalnym Haukadalur. Choć słowo “gejzer” pochodzi właśnie od Geysira, to niestety ten cud natury jest aktualnie uśpiony i nie zobaczycie jego wybuchów.
Na szczęście położony tuż obok niego Strokkur strzela wodą mniej więcej co 5-10 minut, dając zjawiskowe spektakle. Koniecznie usiądźcie na ławeczce i poczujcie to na własnej skórze. Mój mąż dobrze uchwycił to w swoim video. Ubierzcie się odpowiednio, bo może Was trochę zmoczyć!
Na parking traficie bez problemu. Jest darmowy.
Gullfoss – Złoty wodospad w objęciach lodowca Langjökull
📌 Musicie to zobaczyć!
Następnie udacie się do wodospadu Gullfoss, który robi oszałamiające wrażenie. Jest po prostu ogromny, a woda spadająca z kaskad uderza z olbrzymią mocą.
Przy wodospadzie znajdziecie dwa darmowe parkingi: dolny oraz górny, ten ostatni zlokalizowany jest tuż obok sklepu i kawiarni. Nie ma znaczenia, który parking wybierzecie, bo polecam, byście spędzili tu trochę więcej czasu i przeszli się obiema trasami spacerowymi (górną i dolną) tak, by spojrzeć na wodospad zarówno z góry jak i z dołu.
Hrunalaug lub Secret Lagoon – Relaks w gorących źródłach
🫠 Czas na relaks
Po tylu atrakcjach czas na chwilę relaksu w gorących źródłach. Polecam Wam dwa miejsca, Hrunalaug i Secret Lagoon.
Hrunalaug to gorące źródło położone w malowniczym otoczeniu. Kiedyś miejsce to znane było tylko miejscowym, ale szybko zyskało popularność dzięki turystom i ich zachwycającym zdjęciom. Wstęp kosztuje 2500 ISK. Warto jednak zauważyć, że w cenie nie ma dostępu do prysznica czy dobrze wyposażonej przebieralni, a czas pobytu jest ograniczony do 1,5 godziny. Co więcej, przestrzeń jest dość mała i gdy zbierze się tam więcej odwiedzających trudno mówić o prywatności i indywidualnych doznaniach. Mimo wszystko widoki są zjawiskowe. Spójrzcie sami.
Secret Lagoon to najstarszy basen termalny na Islandii. To miejsce to już pełna profeska i niestety klimat nie jest tu już tak dziki jak w Hrunalaug, ale za to mamy prysznice, szafki z kluczykami, możliwość wypicia lokalnego piwa oraz wypożyczenia ręczników i szlafroków. Ja wybrałam właśnie tę opcję, ale by świadomie podjąć decyzję, odwiedziłam oba miejsca. W majówkę nie było problemu z zakupem biletu wstępu na miejscu (3600 ISK). Jednak w sezonie może być to trudniejsze, więc warto zarezerwować bilety wcześniej.
Nie wiecie, którą opcję wybrać? Podzielę się swoim patentem. Najpierw podjedźcie do Hrunalaug. Jeśli na parkingu zobaczycie więcej niż pięć samochodów, odpuście – będzie tam już tłoczno i nie będziecie czerpać pełnej przyjemności z kąpieli. Jeśli samochodów jest mniej, podejdźcie do kasy i zapytajcie o warunki panujące w źródłach. Na przełomie kwietnia i maja poziom wody w zbiornikach był dosyć niski i tylko dwa baseny utrzymywały temperaturę wody na poziomie 30°C. W kasie zachęcono mnie, by podejść do źródełka i samodzielnie ocenić sytuację. Dzięki temu zdecydowałam się odpuścić i udać się do oddalonej o 10 minut drogi samochodem Secret Lagoon.
Kerið – Kraterowe jezioro, które zmienia barwy
❌ Możecie odpuścić
Wypoczęci? Zatem możecie wyruszyć na ostatnią już atrakcję tego dnia, czyli krater Kerið. To, co go odróżnia go od wielu innych islandzkich kraterów, to malownicze jezioro powstałe w jego środku. Kolory jeziora, które zobaczycie, zależą w dużej mierze od słońca i warunków atmosferycznych. To słońce wydobywa z niego przecudne turkusowe tony i podkreśla intensywną czerwień skał. Tę atrakcję możecie spokojnie odpuścić, jeśli z nieba strugami leje się deszcz, bo doświadczycie wtedy pełni uroku tego miejsca.
Pamiętajcie, że Kerið to popularne miejsce na trasie Złotego Kręgu, dlatego w internecie znajdziecie tysiące zdjęć, które mogą być podkoloryzowane – pastelowo niebieska woda i kontrastujące z nią czerwone ściany krateru mogą wyglądać inaczej na żywo. Warto podejść do tego miejsca na luzie i nie oczekiwać, że rzeczywistość będzie dokładnie odpowiadać temu, co często widzimy na ekranie laptopów i telefonów. To w końcu prawdziwe życie.
Parking pod Kerið jest darmowy, ale musicie opłacić bilet wstępu w wysokości 500 ISK. Obejdźcie krater górą i dołem.
Koń islandzki – Siła i urok skandynawskiej natury
🫠 Czas na relaks
Dzień zakończcie w okolicach miejscowości Selfoss. Mogę spokojnie polecić Hotel Eldhestar w Ölfus. To przytulny wiejski hotel z farmą koni islandzkich. Z jego okien możecie podziwiać te urocze zwierzęta oraz przechadzające się po polach ostrygojady.
Na Islandii zobaczycie mnóstwo koni, które są po prostu wspaniałe! Są niesamowicie łagodne i przyjazne, prawdopodobnie z powodu braku naturalnych wrogów w przyrodzie, a do tego wyglądają przesłodko.
Już w X wieku islandzki parlament uchwalił prawo, które zabraniało importu obcych ras koni do kraju. Oznacza to, że przez ponad tysiąc lat rasa ta była izolowana na wyspie. Chociaż istnieje możliwość eksportu pojedynczych sztuk, konie te nie mogą powrócić do Islandii, gdy raz opuszczą kraj. Jest to związane między innymi z tym, że konie na wyspie nie nabyły odporności na choroby, które mogłyby zostać przyniesione z zewnątrz. Potencjalna epidemia mogłaby dotkliwie zmniejszyć populację islanderów. To właśnie dzięki ich izolacji, choroby w islandzkich hodowlach praktycznie nie występują.
Sprawdź kolejne dni podróży!
Gotowi na kolejny dzień zwiedzania? Sprawdźcie, co przygotowałam dla Was na dzień trzeci. A może macie pytania? Zadajcie mi je w komentarzu!