Teatr i autoprezentacja to dwie dziedziny, których nie sposób od siebie odseparować. Ale w życiu również każdy z nas gra swoją rolę – raz bardziej świadomie, trzymając się scenariusza, a raz mniej, dając się ponieść spontaniczności. Nie jest to może jakieś nowe odkrycie. Dawno już zauważył to William Szekspir, mówiąc, że “świat jest teatrem, aktorami ludzie”. Obecność innych przekształca każdą ludzką działalność w występ. Czym innym jest bowiem autoprezentacja? Chęcią zaprezentowania się innym, przedstawienia siebie w taki sposób, by wywrzeć na nich określone wrażenie. By wywierać te wrażenia, mamy cały repertuar środków, które są niczym innym jak środkami teatralnymi.
Scenariusz
W codziennym życiu jesteśmy aktorami, którzy posiadają scenariusz na wiele okazji. Może Ci się wydawać, że wcale go nie masz, ale zastanów się. Jeśli idziesz na pogrzeb, wiesz, że nie będziesz się tam głośno śmiać i tańczyć. Gdy idziesz na imprezę, to nie dlatego, by podpierać ścianę. Masz również konkretne oczekiwania co do tego, jak zachowują się pewne osoby w swoich rolach społecznych. Łatwo Ci zidentyfikować księdza lub pielęgniarkę. Oni także wiedzą, jak powinni się zachowywać, jak na ich działania wpływa ich rola społeczna.
W życiu codziennym naszym scenariuszem są przeróżne normy i role społeczne. Istnieją konteksty, w których doskonale wiemy, jak się zachować. Mamy do nich konkretną instrukcję obsługi. Oczywiście istnieją też takie sytuacje, w których nie mamy pojęcia, co robić. Jesteś w nich po raz pierwszy lub ogarnia Cię paraliżujący stres. W takich sytuacjach również przydają się sztuki teatralne, w tym umiejętność improwizacji.
Garderoba
Każdy z nas ją ma. To przestrzeń, w której można przez chwilę oderwać się od scenariusza. Odłożyć go na bok i nie przejmować się tym, że ktoś na nas patrzy. Brzmi znajomo? Garderobą może być nasz pokój. Może nią być łazienka. Jakiekolwiek miejsce, które sprawia, że nie czujemy się widoczni.
Zastanawiałaś/-eś się kiedyś, dlaczego biegniesz do łazienki, gdy chce Ci się płakać? Bo chcesz schować się za kulisami wydarzeń. Nie chcesz pokazać innym swojej słabości. Łzy zanosisz do garderoby. Tam pozwalamy sobie na nasze małe dramaty i tam zbieramy siły, by móc wyjść z powrotem na scenę.
A kuchnia? Kuchnia również może być taką garderobą. Teściowa z niezapowiedzianą wizytą wkracza do Twojego mieszkania. Sadzasz ją w salonie, a w kuchni zwołujesz zebranie sztabu kryzysowego. Omawiasz z członkami rodziny, co na szybko podać i jak zabawić gościa. W tym właśnie momencie układasz społeczny scenariusz zachowań. W garderobie każdy aktor przygotowuje się do odgrywania swojej roli.
Kostium i makijaż
Przygotowania do roli obejmują także wygląd sceniczny aktora, czyli kostium i makijaż. Te dwa elementy są obecne w życiu codziennym każdego z nas. Nie ma w tym nic złego – o ile nie rozumiemy kostiumu jako przebrania, a makijażu jako kamuflażu.
Ubieramy się schludnie, bo chcemy wywrzeć pozytywne wrażenie. To normalne. Lubimy przecież dobrze się czuć we własnej skórze. Swój ubiór często dopasowujemy do roli, którą będziemy za chwilę pełnić. Inaczej ubierzesz się na randkę z partnerem, a inaczej na rozmowę w sprawie pracy. Inaczej na trening, a inaczej na rodzinne śniadanie wielkanocne. To są nasze kostiumy. Jesteśmy aktorami dobierającymi odpowiednie stroje do konkretnych sytuacji i nie ma w tym żadnego fałszu. Możesz przecież świetnie czuć się w dresie, kiedy jesteś w domu, ale świadomie założysz marynarkę, gdy wygłaszasz prezentację na kolegium. Ubiór może dodać pewności siebie. Często jest też wyrazem tego, jaki mamy do kogoś stosunek.
Podobnie jest z makijażem. Nie ma on być kamuflażem czy maską. Ma pomóc aktorowi upodobnić się do odgrywanej postaci, a w życiu codziennym pomaga nam dopasować się do konkretnych sytuacji. Kiedy idziesz na trening, nie malujesz się jak gwiazda rocka. Nie podnosisz hantli z cieknącym makijażem i efemerycznie rozwianym włosem. Ale kiedy wychodzisz potańczyć, chcesz mieć na sobie mocniejszy cień do powiek czy wyrazistą szminkę. Grunt to potrafić się odnaleźć w konkretnych sytuacjach i zrozumieć, czego tak właściwie od nas wymagają.
Scenografia i rekwizyty
Przebywanie w konkretnej przestrzeni jest dla nas tak oczywiste, że na co dzień nie zauważamy, że to co nas otacza jest swoistą scenografią naszego życia. Często wykorzystujemy ją nawet podświadomie.
Wyobraź sobie przez chwilę, że za piętnaście minut mają Cię odwiedzić znajomi z biura, a w Twoim domu szaleje bałagan. Co robisz? No jasne! Albo namawiasz ich na spotkanie na mieście, albo podejmujesz nierówny wyścig z czasem, starając się uporządkować swoją scenografię. Jeśli znajomi zobaczą u Ciebie rozszalały chaos, z pewnością wpłynie to na ich opinię względem Ciebie i Twoich kompetencji. Chcesz ją zmienić? Przed zapowiedzianą wizytą odpalisz odkurzacz, a na biurko wyciągniesz jak najwięcej książek. Tak, tak, to Twoje rekwizyty. Pomogą Ci zbudować wizerunek osoby inteligentnej, światłej i perfekcyjnie ogarniającej system.
Scenografii w naszym życiu może być naprawdę wiele. Zdarza się, że osądzamy innych na podstawie ich miejsca zamieszkania, przyglądając się wyposażeniu ich domów, oceniając dzielnicę, w której znajduje się ich dom, willa czy blok. Często robimy to automatycznie, nie myśląc nawet, że określona sceneria wywołuje w nas jakieś uczucie. Czasem nasze pierwsze sądy są zgodne z rzeczywistością, czasem nie. Zawsze jednak scenografia wpływa na nas w jakiś określony sposób i jeśli jesteśmy tego świadomi, możemy zadbać o to, by działała ona na naszą korzyść.
Podobnie jest z rekwizytami. Książki trzymamy na otwartej półce czy w zamkniętej szafce? A jeśli pół na pół, to które tytuły znalazły się na widoku? Czy tak samo ocenilibyśmy profesora, który w wolnej chwili czyta magazyny opiniotwórcze jak profesora z brukowcem pod pachą?
Wszystko, co nas otacza, służy budowaniu naszego wizerunku.
Czy to fałsz?
Teatr i autoprezentacja mają ze sobą wiele wspólnego. Rodzi się zatem pytanie, czy autoprezentacja nie jest formą manipulacji, fałszem, zwykłą sztuczką obliczoną na korzyść aktora.
Autoprezentacja to raczej sztuka odnalezienia właściwej roli we właściwym miejscu i czasie. Każdy z prezentowanych przez Ciebie wizerunków może być prawdziwy. Jako ludzie składamy się z mnóstwa odcieni. Jesteśmy jednocześnie wrażliwi, ale też utalentowani w kierunku przedmiotów ścisłych. Jesteśmy słabi w grze zespołowej, ale wspaniale pocieszamy przygnębionych przyjaciół. Kiedy idziemy na rozmowę rekrutacyjną do poważnej firmy, nie wybieramy roli troskliwej cioci. To jest moment, kiedy chcemy zaprezentować siebie jako profesjonalistę, który poradzi sobie w najbardziej stresujących sytuacjach. Czułość i wrażliwość zanosimy jednak ze sobą do domu i naszych rodzin.
To właśnie jest autoprezentacja – umiejętność dopasowywania swoich cech do wymogów sytuacji, czerpania z repertuaru swojej osobowości w konkretnych sytuacjach. Nie da się zaprezentować wszystkich swoich walorów naraz. Trzeba umieć wybrać.
Jak budować swój wizerunek
Skoro teatr i autoprezentacja tak silnie się ze sobą łączą, to czy możemy szukać w działaniach teatralnych pomocy przy budowaniu swojego wizerunku? Owszem. Musimy tylko pamiętać, że udana autoprezentacja to taka, z której jesteśmy zadowoleni, która pozwala nam lubić siebie. Jak dążyć do takiego stanu? Z pomocą przychodzą zasady teatru improwizowanego, czyli takiego w którym aktorzy grają swoje role spontanicznie, bez przygotowania, bez scenariusza.
Akceptacja, czyli “tak i”
W teatrze improwizacji naczelną zasadą jest “tak i”. Polega ona na tym, że na scenie akceptujesz wszystkie pomysły (“oferty”) swojego partnera i rozwijasz je. Bez akceptacji nie bylibyście w stanie stworzyć scenki. Przerzucalibyście się jedynie swoimi pomysłami. Ta złota zasada pomaga od razu ustalić platformę działania, czyli kto jest kim w scenie, jakie jest miejsce akcji i co robią postaci. Tyle dobra dzieje się za pomocą jednego “tak i”, czyli akceptacji.
I właśnie to jest nam potrzebne w skutecznej autoprezentacji. Akceptacja. Zgoda. Nie tylko na warunki, jakie panują wokół nas, ale może przede wszystkim zgoda na warunki, jakie panują w nas. Często przesadnie stresujemy się tym, jak wypadniemy, bo nie wierzymy w siebie. Nie akceptujemy swojej osobowości, tego jacy jesteśmy, jak wyglądamy, jak się zachowujemy. Chcielibyśmy być kimś jeszcze – kimś bardziej zabawnym, towarzyskim, wysportowanym, inteligentnym. Tak bardzo skupiamy się na tym, jacy chcemy być, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, co już mamy i co możemy wykorzystać.
Często do udanej autoprezentacji prowadzi powiedzenie sobie “tak”, zgoda na własne słabości, ale też rozpoznanie swoich mocnych stron, zaakceptowanie siebie w całej okazałości. Pozwól sobie na to, a zobaczysz, jaki będzie to miało wpływ na Twój wizerunek. Lubimy ludzi, którzy tryskają energią, są pozytywni, mają pewność siebie. Km są tacy ludzi? To ludzie, którzy po prostu nie wstydzą się być sobą.
Pozytywne nastawienie
Kolejną pomocną zasadą improwizacji jest pozytywne nastawienie. Trudno byłoby improwizować, gdybyśmy nie wierzyli, że się uda lub gdybyśmy skupiali się wyłącznie na przygnębiających emocjach. Jeśli wychodzimy na scenę z negatywnym nastawieniem, to prawdopodobieństwo sukcesu jest nikłe. Podobnie jest z autoprezentacją.
Często wypadamy źle, bo po prostu nie wierzymy w to, że możemy wypaść dobrze. Skreślamy się już przed wyjściem na scenę. Egzamin pójdzie mi źle. Nie jestem wystarczająco dobra/-y na tę rozmowę kwalifikacyjną. Znajomi wyśmieją mój pogląd. Nie zapytam o podwyżkę, bo i tak jej nie dostanę. Z takim nastawieniem nie osiągniemy wiele.
Pamiętajmy, że nasze emocje po prostu widać. Czy chciałabyś/-ałbyś oglądać aktora, który boi się grać? Który jest przekonany, że zawali występ? Jeżeli wyjdziesz na scenę z wizją porażki, to publiczność zobaczy ją i uwierzy w nią razem z Tobą.
Miles Stroth, amerykański aktor, komik i nauczyciel, powiedział:
“Wielcy improwizatorzy nigdy nie wyglądają na scenie na zmartwionych. Nie dlatego że stali się wielcy i przestali się martwić. Przestali się martwić i dlatego stali się wielcy”.
Przestań się zatem zamartwiać i sprawdź, dokąd Cię to zaprowadzi. Przed wystąpieniem publicznym wyobraź sobie, że wszystko jest w porządku, że ludzie, do których mówisz, są do Ciebie pozytywnie nastawieni. To może nie udać się od razu, ale nie poddawaj się i ćwicz. Łap się na momentach, gdy nastawiasz się negatywnie i walcz o to, by myśleć pozytywnie.
Prawo do błędu
Sukces w autoprezentacji to również przyznanie sobie prawa do błędu. W teatrze improwizacji popełnianie błędów jest witane z radością, bo tylko dzięki pomyłkom rozwijamy się i uczymy nowych rzeczy. Jeśli jakieś ćwiczenie nie sprawia nam problemu, oznacza to, że już opanowaliśmy tę umiejętność. Jego wykonywanie oczywiście sprawia nam przyjemność, bo umacnia nas w przekonaniu, że jesteśmy świetni w tym, co robimy i buduje naszą pewność siebie. Jednak to błędy są naszym motorem napędowym i skłaniają nas do refleksji. Rozwój jest możliwy tylko na drodze, na której pojawiają się przeszkody. Przejmowanie się wpadkami nie ma więc sensu. Gdy jakąś popełnisz, skup się, by wyciągnąć z niej lekcję i próbuj dalej. Rozmowa kwalifikacyjna, z której nie jesteś zadowolona/-y? Kiepska prezentacja sprzedażowa? Zastanów się, co poszło nie tak i pomyśl, jak zrobić to lepiej kolejnym razem.
Gotowość na zamianę
Autoprezentacja pociąga za sobą również potrzebę bycia gotowym na zmianę i umiejętność dopasowywania się do sytuacji. Nasza rzeczywistość nie jest jednoznaczna, stała i niezmienna. Podobnie jest z naszym wizerunkiem. Nie prezentujemy jednego oblicza we wszystkich możliwych kontekstach. Grunt to umieć dopasować się do warunków, które panują w określonym miejscu i wybrać odpowiednie środki wyrazu. Inaczej mówisz do dziecka, a inaczej do dorosłego. Inaczej zachowujesz się na uroczystej kolacji, a inaczej w barze z frytkami w otoczeniu znajomych. W każdym z tych kontekstów jesteś sobą, jesteś prawdziwa/-y, ale każda z tych sytuacji wymaga od Ciebie innego zachowania. Podobnie jest w improwizacji. Rzeczywistość świata przedstawionego nie trwa wiecznie, a scenariusz nie istnieje, więc aktorzy muszą być podatni na zmiany cały czas i automatycznie reagować na otrzymywane dane.
Tu i teraz
Otwartość na zmianę nierozerwalnie łączy się z koncepcją bycia tu i teraz. Improwizacja nie istnieje w przeszłości ani w przyszłości. Jest zawsze w czasie teraźniejszym. Aktorzy wychodzący na scenę nie mają scenariusza. Reagują na to, co ich spotyka i poddają się nurtowi zdarzeń. Nie zamartwiają się tym, co było lub tym, co będzie. Skupiają się na teraz.
By pokonać autoprezentacyjne lęki, postaraj się nie zamartwiać na zapas. Nie wizualizuj swojej porażki. Nie myśl o tym, co powiedzą inni. Nie trać czasu i energii na opracowywanie czarnych scenariuszy. Skup się na zadaniu do wykonania.
Gdy przesadnie troszczysz się o swój wizerunek i koncentrujesz się wyłącznie na tym, czy dobrze się prezentujesz, to myśli te kompletnie zaprzątają Twój umysł. Wszystko inne przestaje istnieć. Kiedy nieustannie monitorujesz swoją autoprezentację, zastanawiasz się, jak odbierają Cię inni, krytykujesz się za popełnione błędy, to przestajesz dysponować zasobami poznawczymi, które mogłyby być skierowane na wykonywanie innych zadań. Człowiek nadmiernie zajęty swoją autoprezentacją zwraca mniejszą uwagę na to, co dzieje się dookoła, gorzej zapamiętuje usłyszane informacje i nie jest w stanie reagować na sygnały wysyłane przez odbiorców.
Publiczność
Improwizację i autoprezentację łączy również fakt, że w obu przypadkach to widownia motywuje do wytężonego wysiłku. Gdy nikt nas nie obserwuje, nie mamy aż takiej motywacji, by skoncentrować nasze siły i przekraczać wewnętrzne opory. Kiedy wychodzimy z mikrofonem na scenę, wszystko się zmienia. Uprawiasz jogging? Biegniesz we własnym tempie, ale jak zachowujesz się, mijając innych przechodniów? Przyspieszasz? Prostujesz się i rytmicznie machasz rękami, by wyglądać bardziej profesjonalnie? To właśnie publiczność motywuje do wytężonego wysiłku, potrafi zahartować i zagrzać do boju. Nie traktuj jej jak przeciwnika!
Uwewnętrznianie roli
Jeżeli dostatecznie długo odgrywasz cechy, które uważasz za pozytywne, to stają się one częścią Ciebie. Na przykład jeśli cenisz cierpliwość, a nigdy jej nie miałaś/eś, i podejmujesz trud zachowywania się w sposób opanowany, a w dodatku Twoje środowisko utwierdza Cię w tym, że Ci się udało, to naprawdę stajesz się bardziej cierpliwa/y. Zjawisko to nazywa się uwewnętrznianiem roli. Nasze zachowanie przestaje być rolą, a staje się częścią nas, naszej osobowości.
I tutaj także przydaje się improwizacja teatralna. Dzięki niej można testować różne zachowania, przenosić się do odmiennych światów, tworzyć postaci, które są odważne, pewne siebie, szczodre, towarzyskie, a następnie odgrywać je aż do momentu, gdy po cichutku staną się częścią nas.
Odwiedź Wytwórnię Improwizacji!
Chcesz dowiedzieć się więcej o teatrze improwizacji? Odwiedź stronę Piotrka – zaprzyjaźnionego autora, improwizatora i szkoleniowca z Wytwórni Improwizacji.
Źródła
- Mark Leary – “Wywieranie wrażenia na innych. O sztuce autoprezentacji”